Czy warto brać udział w konkursach muzycznych? Moje doświadczenia z perspektywy akordeonisty
Udział w konkursach muzycznych to temat, który od lat budzi emocje — zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli. Dla jednych to ścieżka do rozwoju i sukcesu scenicznego, dla innych źródło stresu i presji. Jako akordeonista, który przez blisko dwie dekady uczestniczył w konkursach w Polsce i za granicą, chciałbym podzielić się kilkoma osobistymi refleksjami. Być może będą one pomocne dla tych, którzy stoją przed decyzją: startować czy nie?
Konkurs to nie tylko rywalizacja
Swoją przygodę z konkursami zacząłem w wieku dziewięciu lat. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był to bardzo ważny etap kształtowania mnie jako muzyka — nie tylko technicznie, ale również emocjonalnie. Konkurs to nie wyłącznie zmagania o miejsca czy nagrody. To przede wszystkim impuls do pracy, punkt odniesienia i konfrontacja ze sceną, która wymaga opanowania, skupienia i odwagi.
Przestrzeń rozwoju i motywacji
Dla młodego muzyka konkurs może być wyjątkowo mobilizujący. Jasny cel, określony repertuar, termin występu — wszystko to nadaje nauce konkretne ramy. W moim przypadku udział w kolejnych konkursach sprawiał, że ćwiczyłem bardziej świadomie i regularnie. Uczyłem się zarządzać czasem, planować pracę, przygotowywać się nie tylko muzycznie, ale i psychicznie.
Konkursy międzynarodowe — nauka przez kontakt
Dużym przełomem były dla mnie konkursy międzynarodowe, takie jak Klingenthal, Castelfidardo czy Val Tidone. To tam zobaczyłem, jak różnorodne mogą być podejścia do interpretacji i jak ogromny jest świat akordeonu poza granicami Polski. Występy w tych miejscach pozwalały mi poznać inne estetyki, inne szkoły gry, inne wyzwania. Niektóre konkursy dawały nie tylko nagrody, ale też koncerty, warsztaty czy kontakty, które procentowały latami.
Solista i kameralista — dwie strony tego samego doświadczenia
Z czasem konkursy otworzyły przede mną nowe możliwości — zwłaszcza w obszarze muzyki kameralnej. Współpraca z innymi muzykami uczy zupełnie innych kompetencji niż gra solowa. Dialog, słuchanie partnera, wspólna koncepcja – to elementy, które naturalnie przeniosły się również na moje późniejsze działania sceniczne. Konkursy zespołowe miały dla mnie ogromną wartość: uczyły pokory, odpowiedzialności i wzajemnego zaufania.
Czy warto? Zdecydowanie tak – ale z głową
Konkursy nie są celem samym w sobie. To narzędzie, które może pomóc w rozwoju — o ile potraktuje się je z odpowiednim dystansem. Nie każda wygrana oznacza sukces, nie każda przegrana jest porażką. Zdarzało mi się wygrywać z poczuciem niedosytu i przegrywać z poczuciem dobrze wykonanej pracy. Najważniejsze, by konkurs nie przysłonił muzyki, która powinna być zawsze w centrum.
Dziś: więcej refleksji, mniej presji
Z perspektywy lat uważam, że moja działalność konkursowa była bezcenna. Dała mi narzędzia, doświadczenie i odporność, które wykorzystuję do dziś – jako muzyk, pedagog i organizator. Ale jednocześnie wiem, że nie każdy uczeń musi budować swoją wartość przez konkursy. Dla jednych to droga, dla innych tylko epizod. I każda z tych dróg jest w porządku.
Podsumowanie
Udział w konkursach muzycznych to szansa na rozwój, ale też wyzwanie. Ważne, by podejmować je świadomie, z wsparciem i otwartością. Dla mnie konkursy były nie tylko etapem edukacyjnym, ale też początkiem scenicznej drogi, która trwa do dziś.